Od 29 lat na Kalwarii Pacławskiej odbywa się Franciszkańskie Spotkanie Młodych. „Odnalezieni”- tak brzmiało tegoroczne hasło. Plakaty, koszulki, torby, a nawet dekoracje w kościele i otwartej cały dzień i całą noc kaplicy, palmowymi liśćmi i porozsypywanym piaskiem nie pozwoliły o tym zapomnieć. Bo choć żyjemy pośród ludzi, często jesteśmy samotni jak na bezludnej wyspie. Jak zbłąkane owieczki czekamy na Pasterza.
Tak, Bóg jest wszędzie. Jest tu, w Gołonogu, jest tam, na Kalwarii. Ale tam, przy pięknej oprawie liturgii i podczas przejmujących nabożeństw tak jakoś łatwiej go spotkać. Każdego dnia na nowo odkrywaliśmy cudowność i świętość Eucharystii i Bożą Obecność w Najświętszym Sakramencie. Ważnym spotkaniem z Bogiem był też dzień spowiedzi, gdzie sakrament odbywał się bez kratek, w intymnej atmosferze szczerej rozmowy.
Każdego dnia poruszali i inspirowali nas, opowiadając o własnym odnalezieniu przez Boga, ludzie, których znamy na co dzień z telewizji. Marcin Kwaśny, Danuta Holecka, Sławomir Szmal, Robert Tekieli czy Andrzej Sowa byli pośród nas, nie jako osoby znane, ale jako starsi przyjaciele, dzielący się swoim doświadczeniem. I choć świadectwa te były nieraz skrajnie różne, poruszały odmienne problemy i wywoływały inne emocje i przemyślenia, to w każdym z nich przebijała się głośno jedna prawda- Bóg nas kocha i szuka. Pięknie i szczerze, choć zupełnie niechcący, zaświadczył też Jakub Błaszczykowski, który przybył na Kalwarię nieświadomy trwającego tam spotkania.
Na FSMie dokonują się rzeczy ważne, często wręcz poważne. Ale to przede wszystkim czas uśmiechu, radości i zabawy. Każdego wieczoru spotykaliśmy się pod sceną, gdzie głośny, przeobrażający się nieraz w krzyk śpiew i wspólny taniec, śmiech i zawiązywanie nowych znajomości stawały się pełną uwielbienia modlitwą. Tego roku pląsaliśmy wraz z ks. Jakubem Bartczakiem, Chusti, zespołami Jarmuła Band, Exodus 15 i niezastąpionymi Fioretti. Tylko jednego wieczoru nie było koncertu. Był za to pełen ujmujących obrazów spektakl Teatru A.
Nieodłącznym elementem Spotkania są relacje, których siła jest dla mnie dowodem bożego działania. Ludzie, których niejednokrotnie widujemy tylko przez te 7 dni, stają się dla nas bliscy jak odwieczni przyjaciele. W tak krótkim czasie zawiązują się więzi pełne zaufania, pozostawiające po sobie pustkę na cały kolejny rok, pełny oczekiwania i nadziei, że spotkamy się ponownie. Na Kalwarii Pacławskiej spotykamy się jakby z innym światem, z zaczątkiem Nieba na ziemi. Wystarczy się rozejrzeć by zobaczyć świecących Bogiem ludzi, patrzących ciepło i przyjaźnie, baz oceniania czy wykluczania. Tańce i zabawy, długie rozmowy pośrodku nocy czy krótkie spotkania w kolejce pod prysznic nierzadko dają poszukiwane od dawna odpowiedzi, a zawsze dają mnóstwo radości.
Pewnego rodzaju krzywdą jest mówienie o FSMie w sposób ogólnikowy, suchy, właściwy tego rodzaju sprawozdaniom. Każdy z nas mógłby po tym tygodniu spisać własną, wielostronicową opowieść. Opowieść o odnalezieniu przez Pana. Ciężko jest wracać z Franciszkańskiego Spotkania Młodych. Na tym wzgórzu jest się po prostu szczęśliwym. Dla mnie dojmującym uczuciem po opuszczeniu Kalwarii Pacławskiej jest tęsknota, po tegorocznym spotkaniu silniejsza niż kiedykolwiek. Taka aż do łez. I tak sobie myślę, że to chyba ona jest najlepszą reklamą Franciszkańskiego Spotkania Młodych.
Agata Lędźwa – zapraszamy do galerii